Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/155

Ta strona została przepisana.

chając się dumnie. „Biada pani, jeśli nasze dzieci się spotkają!“
Opamiętała się nieco wszakże na te słowa pana Jana:
— Nieszczęście jest ślepe, może tak dobrze dotknąć panią jak i nas; proszę panią, zechciej uspokoić raczej swego syna, pani masz tyle wpływu...
— Już żadnego, niestety! Ta straszna kobieta, odchodząc, zabrała mi przywiązanie, zaufanie mego dziecka. Czy pan dasz wiarę, że od trzech dni...
Umilkła, bojąc się rozpłakać, czemu chciała zapobiedz wszelkiemi siłami; łzy osłabiają, a ona potrzebowała całej swej odwagi, całej swojej dumy wobec zbuntowanego dziecka.
Rozmawiając przeszli z wąskiej ścieżki na gościniec, wiodący do Corbeil; ona z głową obnażoną pod parasolką, jakgdyby spacerowała po alei swego sadu. Ludzie, których spotykali, mieszkańcy okoliczni, ubrani odświętnie, kłaniali się i obracali ze zdziwieniem.
— Cóż to dziś jest? — spytał pan Jan, — słyszałem, idąc tutaj, dzwon małej parafii, a przecież to dzień powszedni.
— Jakaś rocznica tego starego warjata...
I pani Fénigan wzruszyła ramionami. Żywiła urazę do Mériveta za rozprawę podczas ostatniego obiadu, przypisując staruszkowi nagłą niechęć Ryszarda do Elizy i rozwodu... To też, gdy mijał ich, wychodząc ze swego kościołka, odpowiedziała zaledwie, i to bardzo sucho, na ceremonialne powitanie poczciwca, ubranego całkiem czarno, niewyłączając rękawi-