Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/157

Ta strona została przepisana.

dnięcia gromu, zapowiedzianego przez błyskawicę w spojrzeniu pani Fénigan.
Dumna kobieta krótkiem skinieniem głowy przerwała rozmowę i, zawróciwszy szybko poszła sama drogą do Uzelles.
Wrota kościołka pozostały otwarte. Jakimż porywem nagłym a sprzecznym, jakim bezwiednym odwrotem wszystkich swoich uczuć kierowana, przekroczyła pani Fénigan wąski przedsionek? Niewątpliwie stało się to za sprawą słów starego Mériveta, stosowanych do biednej, zbłąkanej istoty: „Wejdź i uklęknij, tam jest tajemnica szczęścia.“ Powiedział to z taką pewnością; a przed chwilą jeszcze, gdy stary manjak przechodził drogą, na twarzy jego odbijał się wyraz takiego zadowolenia i takiej ulgi!..
Weszła i przejęta półcieniem po blasku na dworze, wodziła wyniosłem spojrzeniem po wielkich, zimnych ścianach, na których migotał tu i owdzie oddlask okien kolorowych; wszystkie były zamknięte z wyjątkiem okna w głębi, bardzo wysokiego, bardzo szerokiego, ponad ołtarzem, przez które widać było duży płat błękitnego nieba i wirujące gołębie... Och! to niebo, tak głębokie, takie pociągające... Mimowolnie prawie uklękła, i pokorna modlitwa; „Ojcze nasz“ maluczkich, przyszła jej na usta; „...i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy...“ Łzy trysnęły strumieniem z twardej skały. Było to jakby omdlenie, przemiana całej jej istoty, i wejrzała w głąb siebie, i osądziła siebie i przebiegła myślą swoje życie.
Tak, Ryszard miał słuszność. Pycha, potrzeba rządzenia kierowała wszystkiemi jej czynami i psuła je;