Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/167

Ta strona została przepisana.

Cyniczny uśmiech wykrzywił wygolone oblicze.
— Zdziwiłoby mnie to bardzo, — mruknął dawny fagas, spoglądając przez grzeczność ku morzu i wpatrując się niebawem z niepokojem we wskazany statek, który z kształtu, żagli, rozmiarów był najzupełniej podobny do „Bleu-Blanc-Bouge.“
Statek to był obcy, z pewnością, skoro miał na pokładzie sternika i ciągnął za sobą jego szalupę; prawdopodobnie angielski, jak utrzymywało kilku starych rybaków, jedynych mieszkańców Port-Haliguen o tej porze dnia, a którzy podeszli do żółtego domu, by zobaczyć statek zbliska. W miarę jak żaglowiec się przybliżał, podobieństwo stawało się wyraźniejsze, a była chwila nawet, że na moście, skąpanym w blasku słonecznym i oparach, obok koła steru, Lidya poznawała barczystą postać poczciwego Nuitta i jego rudą krótką brodę.
— To on... dalibóg to on, — pomrukiwał pan Aleksander, zgnębiony, a ciszej jeszcze, tak że go nikt nie mógł dosłyszeć, dodał. — Przeklęta sprawa!..
Z takimi narwańcami jak ten mały Charlexis, nie ma sposobu przeprowadzenia czegoś konsekwentnego, poważnego. Ogarnął go znów z pewnością szał dla hrabiny. Ach! ta żebraczka ma szczęście... A co powiedzą księztwo w Grosbourgu? A zysk z zerwania, z potajemnych narodzin, cały ten połów w mętnej wodzie, czemże on go zastąpi?.. Układając już nowe kombinacye, pan Aleksander, chcąc pierwszy powitać swego młodego pana, zbliżał się do semaforu, a Lidya szła za nim w ulubionej sukni Karolka, różowa, ogorzała