W istocie śród łoskotu fal odbijających się od skał, sternik Madec krzyknął: „Port-Maria,“ kapitan zrozumiał „Port-Lorient“ i wziął Madeca na pokład, skoro „Amfitryta“ wiozła ładunek, przeznaczony do Lorient. Ponieważ wiatr przeciwny nie pozwolił zawinąć do Port-Maria, sternik skierował statek na drugą, stronę półwyspu, do przystani Port-Haliguen, całkiem niepodobnej do obszernego i hałaśliwego portu, do którego Anglik zamierzał wjechać. Na szczęście słodki głos pośredniczki, jej ładna suknia, jej szafirowe oczy szybko przeprowadziły zgodę; ale następnie musiała się bronić przeciw hojności kapitana, który, cały pod wrażeniem tego zjawiska szekspirowskiego, ofiarowywał kolejno prześlicznej Mirandzie, co zstąpiła na pomost jego statku, butelkę starego porteru, lunetę marynarską, przepaskę, noszoną na biodrach przez dzikich, berdysz Indyan amerykańskich, papucie jawajskie, szablę japońską i wreszcie nakłonił ją do przyjęcia maleńkiego rewolweru amerykańskiego t. zw. buldogg; nosił go zawsze nabity w kieszeni jako argument ostateczny przeciw sternikom, strażnikom celnym i innym osobom urzędowym na morzu.
Zaledwie pan Aleksander ochłonął z tego wzruszenia, spadło na niego inne, bardziej jeszcze wstrząsające. Otworzywszy swój egzemplarz Petit Journal w kawiarni hotelu, przeczytał następującą wiadomość bieżącą: „W nocy z 27 na 28 września, jacht księcia Ołomunieckiego „Bleu-Blanc-Rouge,“ spotkał się z torpedowcem hiszpańskim na wodach pod wyspami Balearskiemi, i uległ rozbiciu. Książe tylko i kucharz cudownie ocaleni i zabrani na pokład przez mały statek
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/169
Ta strona została przepisana.