Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/172

Ta strona została przepisana.

w łonie wstrząśnienie, rzut zrazu niewytłómaczony, ale zrozumiała go, gdy się powtórzył i doznała niewysłowionej radości. To dziecko, ich dziecko, o którem zapomniała, a które objawiało istnienie swoje po raz pierwszy. I zaszła w niej magiczna zmiana, — ukazał jej się cel w życiu, światło przewodnie. Ojciec nawet uszlachetnił się w jej myśli, wydał jej się mniej tajemniczym, nie tak dalekim.
Śpiewy i krzyki rozlegały się w porcie. Wiosła z hałasem upadały na dno łodzi, a wzdłuż bulwarku, przez niskie drzwi domów, gdzie migotały po przez mgłę czerwone ognie, słychać było trzask i syczenie świeżego drzewa i śmiechy dzieci dokoła ogniska.
Minął tydzień bez wiadomości, ale Lidya nie niepokoiła się, przygotowana na to, że skoro książe powrócił do Grosbourg trudno mu będzie wymknąć się powtórnie. Oo rano liczba kąpielowców zmniejszała się, żółty dom stawał się samotniejszy. Pomimo wyjątkowo łagodnej pory roku, czuć było po wznoszeniu się mgły, po ciemnych złotych tonach, jakie światło przybierało w pewnych godzinach, jak również po żałosnych i przeciągłych zawodzeniach wiatru, po gorączkowym locie mew, że lato dobiega końca... A z drugiej strony półwyspu, ryk morza wzmacniał się, każda fala rozbijała się o skały z hukiem bateryi.
— Gdyby pani jeszcze słyszała to zimą... mówią, że to straszne, — objaśniała Lidyę jej służąca, Agaryta, która, szyjąc po całych dniach ze stryjenką Żółty-Dom, wywiedziała się wszystkich szczegółów o miejscowości i drżała na myśl przezimowania w tej pustce. — Z tego co oni tu nazywają Jamą dmuchacza, z tej skały, co