Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/183

Ta strona została przepisana.

rzyć ostrożnie okno, przeskoczyć przez parapet, a potem dwa kroki... Ciemność nocy i wody przestraszała ją. Trzebaby włożyć trzewiki, ubrać się, albo wyjsć nawpół nago... A! oto jest... Spojrzenie jej, szukając dokoła pokoju, znalazło mały rewolwer Anglika, lśniący na kominku. Wyprostowana przed lustrem, próbowała go przez chwilę wprawną dłonią, myśląc o mnóstwie rzeczy i ludzi, już z wyrazem przedśmiertnej trwogi w wylękłych oczach; a gdy rozsuwała bardzo nisko koronki koszuli, by trafnie wycelować, powstrzymało ją poczucie własnej piękności, prawie żal, że ta olśniewająca białością szyja, na której błyszczał złoty medalonik, za chwilę ma się stać martwą. Z palcem na odwiedzionym kurku zaniosła w duchu krótką modlitwę do Najświętszej Panny z Fourviéres i już miała wystrzelić, gdy powstrzymało ją jeszcze pośpieszne stukanie do drzwi i wołanie Agaryty:
— Pani! pani!.. Ach! jakie to cudowne!.. te wszystkie światła na morzu... jest... jest... to flota... a mówiłam pani...
Lidya machinalnie odwróciła głowę do okna; szyby w niem drżały, wstrząsane gwałtowną kanonadą, śród której zaginęło krótkie, wściekłe szczeknięcie małego buldoga. Gdy Lidya osuwała się na ziemię, błękitnawy blask jednego ze świateł elektrycznych, przesyłanych z okrętu na okręt, zalał pokój, i padł jej prosto w twarz, — mogła myśleć, że to wieczność otwiera się przed nią. Być może, iż tak umieramy, przemógłszy raz trwogę wobec przerażającego przejścia.