Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/187

Ta strona została przepisana.

Anegdotki ich, to wspomnienia ze szkoły albo z koszar. Bardzo niewielu z nich było na wojnie. Po obiedzie niektórzy opowiadają z najeżonym wąsem okropne przygody, sypiąc „tam do lichami“ i piorunami; a napadało ich tam! a nadostawali się... niema cala na ich dolmanie, któryby nie był postrzępiony, stratowany... Potem, przysłuchując się lepiej, przekonywasz się, że chodzi nie o bitwę, ale o silną ulewę, jaka ich zaskoczyła w któryś dzień Nowego Roku albo 14-go lipca, gdy byli odkomenderowani do eskortowania prezesa senatu lub ciała prawodawczego. Nie brali udziału w innych wyprawach i żałują tego. I ja także, bo zapytuję siebie, czy ci wszyscy szlachcice, znakomici do eskorty i parady, są w istocie wojownikami i jak zachowaliby się na polu bitwy. Odważni, do licha! każdy Francuz, gdy czuje, że na niego patrzą, jest odważny. Ale czy to ludzie z charakterem stanowczym czy wobec ognia zdolni są do czynu nagłego a rozważnego? To kwestya. Trzeba spojrzeć śmierci w oczy, by odpowiadać następnie za swoją zimną krew, zamąconą przez sytuacyę i okoliczności. Ojciec mój opowiadał mi, że pewnego dnia na Krymie, niosąc pieszym strzelcom rozkaz marszałka Bosquet, którego był adjutantem, w chwili gdy miał opuszczać schronienie bardzo bezpieczne i wyruszyć w drogę, uczuł nagle ociężałe lenistwo w nogach i wstał jedynie, — z jakim mozołem! — pod wpływem przenikliwych i drwiących spojrzeń kolegów, którzy zaczęli uważać, że zwleka za długo. Te kilka chwil uważał za najstraszniejsze w swojem życiu. Wspominał mi także o jednym z kolegów,