Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/188

Ta strona została przepisana.

dowódcy szwadronu strzelców afrykańskich, znanym z nieznośnego kurczu, jaki go chwytał ilekroć zabębniono do ataku. Miał on w olstrach butelkę czystego absyntu, którą wychylał jednym haustem i potem rzucał się naprzód, bo mógł się bić jedynie będąc pijanym jak bela.
Ach, te smutne nerwy, które niebezpieczeństwo u jednych gmatwa i rozdrażnia do szału, a uspokaja i doprowadza do porządku u innych! Owej nocy, kiedy rozbił się mój biedny „Bleu-Blanc-Rouge,“ miałem na pokładzie doktora Engla, bardzo wybitnego entomologa, towarzysza Emina-baszy; miał wylądować w Port-Mahon, gdzie zamierzał studyować miejscową florę. Ten człowiek, myśliwy, awanturnik nauki, który spotykał się ze śmiercią setki razy i to pod najstraszniejszemi postaciami, oszalał ze strachu na widok wody, zalewającej most. Szlochał, ryczał, że nie chce umierać, skakał do gardła ojcu Nuittowi, który wreszcie kazał go przywiązać do pokładu tak, że nieborak poszedł na dno skrępowany, jak na stolnicy. I gdy człowiek tej miary umysłowej co Engel uległ takiemu rozprzężeniu moralnemu, mój stewart, skulony w kącie mostu ze swoim imbrykiem i lampką spirytusową, słuchając bulgotania nadpływającej wody i trzasku przepierzeń w kajutach, zajęty był jedynie myślą przygotowania mi ostatniej filiżanki gorącej herbaty przed daniem ostatecznego nurka. On jeden wprawdzie został razem ze mną uratowany; ale do samego końca zachował spokój i zimną krew, i to najnaturalniej w świecie, gdy ja się starałem.
Jeden z niewielu kolegów, u jakich tu bywam, to