ra na środku naszego wielkiego salonu na ulicy de Chanaleilles, ta czara, w której marynujemy wszystkie ordery rodzinne, pełna jest po brzegi. Cóż robić zatem? Nic. I na to też zdecydowałem się stanowczo. Mam lat osiemnaście, jestem jedynakiem, spadkobiercą wielkiego nazwiska, znacznego majątku i prawdopodobnie opłakanego zdrowia ojca, rozsądek więc nakazuje mi używać conajrychlej tego, co mi życie ofiaruje dobrego. Zaczynam.
Z dwóch listów tajemniczych, jakie pisałem przy Tobie kiedyś rano, podczas kursu trygonometryi, jeden zaadresowany był do kapitana Nuitt, z Cardiffu, i wzywał go by przybył do małego portu Cassis, w Bouchesdu-Rhône, z jachtem „Bleu-blanc-rouge,“ dobrze zaopatrzonym w załogę, złożoną z ośmiu ludzi, kucharzy, szafarza, a to wszystko za dziesięć tysięcy franków miesięcznie. Drugi uprzedzał osobę, która mi towarzyszy w mojej wyprawie, bo domyślasz się chyba, że nie wyruszam w drogę sam. Nie znasz tej damy; przynajmniej nie figuruje ona w szufladce od krawatów, gdzie często przebieraliśmy wspólnie listy i fotografie moich faworyt. Mogę Ci powiedzieć, że jest mężatką; to nasza sąsiadka, mieszka naprzeciwko Grosbourg, z tamtej strony Sekwany, — lat zaledwie trzydzieści, podłużne jasne oczy, zawsze spuszczone, a gdy je otwiera opromieniają jej twarz odblaskiem naszyjnika z pereł; mina poważna, duże białe ręce fortepianistki w staroświeckich mitenkach. Dzieci nie ma, mąż ją ubóstwia, a cała okolica szanuje. Napisałem jej tylko: „Przybywaj„, odpowiedziała: „Biegnę,“ i oto porzuca wszystko, męża, dom, rodzinę, by popłynąć z towarzy-
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/19
Ta strona została przepisana.