Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/190

Ta strona została przepisana.

kie oczy, że nie pozwoliłbym mu się zbliżyć do prochowni. Łatwo zrozumieć, że waha się wyjechać do Dakaru. Ja sam, od śniadania, jakie ofiarowałem młodemu małżeństwu nad brzegiem Marney i dyalogu mego buta z trzewiczkiem cienkim i nerwowym, a bynajmniej nie dzikim, mam zamiar odbywać częstsze wycieczki w stronę pustelni, gdzie żona mego porucznika spędza część roku, pielęgnując swoje wątłe płuca w sąsiedztwie jedliny. Tymczasem przygrzewam męża, który miał już dla mego nazwiska taki szacunek bałwochwalczy, że konać ze śmiechu. Jeśli mnie kiedy znajdzie u swojej żony, zmartwienie jego będzie złagodzone przymieszką dumy.
Oprócz tego typowego człowieka, nie zawiązałem stosunków z nikim w pułku. Zauważyłem, o mój filozofie, że krawiec bardzo tłusty, robi ci kamizelki, które na tobie wiszą, że modny portrecista, mający duży nos, usiłuje nadać go wszystkim swoim modelom. Taki sam objaw subjektywności sprawia prawdopodobnie, że u wszystkich moich kolegów, rekrutów czy dawniejszych żołnierzy, widzę tę samą twarz zaspaną i posępną, czytam na niej słowo „Nudzę się śmiertelnie,“ konjugowane we wszystkich czasach, we wszystkich trybach. — teraźniejszym, przyszłym, czynnym i biernym. Czy to wynik służby obowiązkowej? Czyżby młodzież francuska, skutkiem jednostajności jarzma wojskowego, zatraciła resztki zapału i inicyatywy, jakie jej pozostały? Jakkolwiekbądź, ci dragoni 50 pułku nie wyglądają na ludzi, którym jest wesoło i którzyby myśleli o czemkolwiek. Sautecoeur to idyota; ale on przynaj-