Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/191

Ta strona została przepisana.

mniej wierzy w życie, porusza się, działa, zwłaszcza w tej porze wielkich manewrów.
Gdy otrzyma rozkaz udania się na zwiady, nie śpi, nie je, trzyma ciągle w pogotowiu ludzi i zwierzęta. Zdaje mi się nawet, że skutkiem zbyt skwapliwego czuwania nad nieprzyjacielem i śledzenia go, pokrzyżował plany naszych jenerałów, dwóch spokojnych ojców, którzy nie lubią wstawać rano. Obiega w sztabie głównym zabawny dosyć rysunek, przedstawiający ich obu jako starych inwalidów, grających spokojnie w kręgle i odpędzających laskami dużego psa z napisem na obroży: „Służba wywiadowcza,“ który szalonemi skokami przewrócił wszystkie kręgle. Przypisują karykaturę żołnierzowi z mojego szwadronu, Paryżaninowi, niejakiemu Brissacowi, długiemu blondynowi, z wąskiemi ustami i zamglonem spojrzeniem. Jest on jednorocznym ochotnikiem, a chcąc się uwolnić od pańszczyzny zrobił bardzo udatny portret kredkowy pułkownika, i zaczynał mój w młynie, w wysokim pokoju o maleńkich okienkach, pełnym worków zboża, gdy jeden z kolegów przerwał nam: „Brissac, prędko, wołają cię do pułkownika; są u niego dwaj panowie z Paryża.“
„Jestem zgubiony,“ zawołał głośno nieszczęśnik, blednąc jak chusta, i pochwyciłem spojrzenie, jakie rzucił na okienka, zbyt wąskie, by mógł się przez nie wymknąć. Myśleliśmy, że chodzi o jego karykaturę z grą w kręgle; ale wieczorem kuzyn mój objaśnił mnie, że to sprawa ważniejsza. Należąc do bandy fałszerzy Brissac oddawna rysował z nieporównaną zręcznością wzory podrabianych banknotów. Między bankiem a nim