Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/192

Ta strona została przepisana.

toczył się jeden z tych pojedynków zaciętych i tajemniczych, ukrywanych starannie przed publicznością; wszystkie nowe płyty, nowe komplikacye w rysunku, w odbijaniu były niezwłocznie wykrywane i naśladowane. Brissac w ten sposób miał zawsze dużo pieniędzy i mógł opłacać zachcianki bardzo pięknej istoty. Pułk o tem tylko mówi...
Ja zaś mam ciągle w myśli nagły poryw, który postawił na nogi tego wysokiego chłopa i jego spojrzenie ku okienkom. Co tam było życia w tym ruchu i w tych oczach, ile on spotrzebował materyału opałowego w przeciągu jednej sekundy! Ach! Vallongue, czemże musi być życie dla takiego łotra, jakiej to wartości nabierają najpospolitsze rzeczy! List, który otrzymuje, pukanie do jego drzwi, spojrzenie, rzucone mu na ulicy, sam widok tej ulicy, domu, z którego może czyhają na niego, schody, przez które trzeba będzie uciekać, wszystko dla niego jest zajmujące, roznamiętniające. Ani chwili nudy. Wszystkie zmysły zaostrzone, wszystkie nerwy pobudzone. Jakim smacznym musiał mu się wydawać kieliszek dobrego wina, jaką rozkoszną noc miłosna, która mogła być zawsze jego nocą ostatnią. Nie licząc już, że te przekroczenia prawa budzą w kobiecie frenetyczną potrzebę uległości i poświęcenia. Słuchaj, mój drogi, przeżyć tak kilka lat w skórze Brissaca, czyby Cię to nie nęciło? To przestępca, tak, wiem dobrze. Ale jego przestępstwo jest prawie idealne, bez broni, bez gwałtu, ani brudne, ani okrutne; to ładna robota suchym rylcem, wieczorem, przy lampie, wobec pięknej dziewczyny, bardzo wytwornej, która ułatwia i poetyzuje pracę. Jakaż ró-