Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/195

Ta strona została przepisana.

grał rolę nikczemnego przestępcy, zakłopotanego niekiedy, gdy chciała go zmusić do przyjęcia od niej pieniędzy, by mu przeszkodzić w wykonaniu „zbyt grubego kawału.“ Poczem nagle znikła, nie odpowiedziała już na żaden list, uciekłszy ze swojego pokoju umeblowanego na Montmartre. Czy zrozumiała, że drwił z niej, czy też zdjął ją strach, żeby jej nie skompromitował i żeby jej nie zaaresztowali wraz z nim? Mniejsza o to zresztą... Brissac interesuje mnie teraz nadewszystko, jego egzystencya budzi we mnie zazdrość wobec mojej, takiej płaskiej i martwej... Żyć, och! żyć....
Któregoś dnia, siedząc w zamkniętym wagonie, obserwowałem owad, komara, który chciał wyfrunąć, a czując niewidzialnę zaporę obijał się zaciekle, nieustannie o szybę; tłukł się o nią całem swojem drobnem ciałem, wyprężonem, drżącem, uderzając łebkiem naprzód, z wysuniętem żądłem, i to przez dwie godziny drogi, aż do Melun. A ja podziwiałem tę frenetyczną efemerydę, która, mając takie krótkie życie, spędzała tych kilka chwil na buntowaniu się przeciw swojemu więzieniu, przeciw temu pospolitemu duszeniu się w wagonie pierwszej klasy...
Jakże my mamy się ztamtąd wydobyć, Vallongue? jak umknąć z naszego pociągu prywatnego? Zapomocą przestępstwa, jak Brissac, czy też szalonego czynu, jak ta nieszczęśliwa w Quiberon? Ja się z niego wydostanę, to pewna, ale kiedy? w jaki sposób? Ach! gdyby sny się sprawdzały... Posłuchaj jaki sen dręczył mnie nocy ostatniej. Wprost młyna, śród pola buraków, żołnierze inżynieryi, kopiąc rów pod szańca-