ta... Pan Mérivet, po wyjeździe księdza Cérèsa, nie pozwolił, żeby inny ksiądz odprawiał mszę w jego kościele.
— A to szczególna rzecz, — szeptała pani Fénigan, której zadowolona twarz stanowiła uderzającą sprzeczność z udanem zdumieniem, w jakie ją wprawiały te nowiny.
W istocie bowiem, zawiadomiona o wszystkiem listami małego Napoleona, w tej chwili stwierdzała jedynie, kontrolowała.
— A powiedz mi, Rozyno, mój syn nie pytał ci się nigdy gdzie jestem?
— Nigdy... Pan Ryszard wiedział to, co pani powiedziała nam wszystkim, że pojechała wypocząć nad brzegiem morza u pani Elizy.
Rozyna kłamała bezczelnie, z podwójną chytrością chłopki i służącej. Od pana Aleksandra dowiedziała się o nieudanem samobójstwie swojej dawnej pani, o przybyciu tam teściowej, i zdziwiła się, że ta ostatnia przyjechała sama, powrót jej bowiem dowodził wyzdrowienia Lidyi. Wiedziała także, jaka obawa panowała w Grosbourgu, jakie przdsiebrano u siłowania, by tamować nieustające prowokacye Ryszarda; byłaby mogła nawet powiedzieć swojej pani jak pilnie pan Aleksander szpiegował, z rozkazu, korespondencyę jej syna. Ale pani od dobrej chwili wydawała się znużoną i roztargnioną, słuchającą już tylko jednem uchem historyi, które zazwyczaj najbardziej ją roznamiętniały, podobnie jak przestępstwa koszatek i ogrodnika Klemensa.
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/200
Ta strona została przepisana.