czorami w rozległym Grosbourg, błądząc samotnie w głębi parku albo na tarasie nad brzegiem wody! Jak blisko przyjrzałem się życiu, i innym i sobie samemu, najbardziej skomplikowanemu ze wszystkich! Wynikiem tych badań było odkrycie, że, mając lat osiemnaście, jestem stary i znużony, niedostępny dla wszelkiej ambicyi, nie kochający niczego, nie interesujący się niczem, widzący z góry kres każdej uciechy. Dlaczego jestem taki? zkąd do mnie to przedwczesne doświadczenie, ten niesmak i te zmarszczki, które czuję na sobie całym? Byłożby to wspólne mojemu pokoleniu, tym, których nazwano „dziećmi zaboru,“ bo urodzili się, jak ja, w roku wojny i najścia wroga, albo też tylko właściwe mojej rodzinie, starej glebie, wyczerpanej przez zbyt wiele pomyślnych zbiorów i domagającej się dzisiaj długiego ugorowania? Do kroćset! biorę na siebie ugorowanie?
A naprzód, ponieważ kobieta i statek są w moich oczach jedynemi godnemi zazdrości rozrywkami, przeto użyczam ich sobie obu obficie. Dotychczas dawałem, jako kochanek i jako marynarz, strzały próbne; tym razem podróż to na długi dystans, a jeśli moje zwierzenia zajmują Cię, zobowiązuję się, kochany Wilkie, utrzymywać na Twoją cześć bardzo szczery dziennik z opisami podróży i przygód duszy, którą książę jenerał, mój ojciec, ogłosił oddawna za duszę ciemną i niebezpieczną jak walka nocna.