Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/211

Ta strona została przepisana.

skończone okratowanie części, należących do Grosbourga, widoczne zewsząd, nadawało Małemu Sénartowi pozór lasu z drutu. Wraz ze zmianą otoczenia pierzchła orkiestra. Tu i owdzie w krzakach na wyrębie kos, który wydawał się olbrzymi, śpiewał i skakał, jak w klatce, roje wron snuły się nad wierzchołkami, a w dawnych sadzawkach, przepełnionych wodą deszczową, trzepotało się kilka dzikich kaczek, i nosowe ich krzyki rozlegały się śród ciszy, panującej dokoła.
Ale w głowie Ryszarda dnia tego brzmiała olśniewająca fanfara, której, idąc, wtórował swemi zwykłemi basowemi bum... bum... bum..., tylko że były to bum... bum... radosne i szalone, wesołe, jak motyw cały z trylów i rulad, jak pieśń miłości i odrodzenia, która odzywała się dokoła niego, gdy przechadzał się po lesie urojonym, pełnym woni, światła, śpiewu ptaków... Będą więc mogli kochać się jeszcze, tulić wzajemnie w objęciach; zakochanemu jego sercu wszystko wydawało się jeszcze możliwem do powetowania i już nie czuł tego strasznego żaru, tego czerwonego węgla pod sercem, który obezwładniał mu wszystkie mięśnie. Uleczony był z zazdrości, łzy i krew Lidyi obmyły jego ranę...
Kochane biedactwo! Jak ona musiała cierpieć, by dojść do samobójstwa, ona, która tak kochała życie! A po mękach ukrytych, co ją do śmierci popchnęły, co za katusze zniosła następnie, by tej śmierci uniknąć! Kto odpokutował tak okrutnie, nie potrzebował już przebaczenia. Powracała do niego w nowej postaci, oczyszczona przez cierpienie; i rozkoszą będzie złożyć