Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/213

Ta strona została przepisana.

Na widok Ryszarda Fénigana, zamiast żandarma lub drwala, którego spodziewała się ujrzeć przy stole z teściem, oczy jej zapłonęły, a chorobliwa jej i wyzywająca twarzyczka stała się ładną, pod wpływem niepohamowanej żądzy wydania się urodziwą.
— A co nie mówiłem panu, — szeptał poufnie Indyanin, osłaniając usta olbrzymią dłonią, gdy zalotna synowa nakrywała śpiesznie stół, muskając siedzących powiewem swoich spódnic, albo ocierając się o nich stanikiem. — Obywatel, pan, byłem pewien, że ją tem rozweselę... A wyobraź pan sobie, że płakała przez całą noc, z powodu kolczyków, które dostała, a które oddałem, bo pod nieobecność mego chłopca..
— A gdzież wasz chłopiec, Eugeniuszu?
— W pułku, panie Ryszardzie, odbywa dodatkową służbę... Warjuje poprostu za rzemiosłem żołnierskiem; a może sobie, przez to zaszkodzić w magazynie, co gorzej zaś także i u żony. Wczoraj właśnie mała powracała z Grosbourga, dokąd ją posłałem z jajkami mrówczemi dla bażantarni, i widzę, że prowadzi się z parą złotych kolczyków w uszach zamiast tombakowych, które jej tylko co kupiłem na jarmarku w Yéres. „Kto ci to dał?“ zapytuję tedy. „Księżna, ojcze.“ Ale ja wiem, że nasza pani nie jest znów taka szczodra... przecież to można powiedzieć o swoich panach, nie prawda, panie Ryszardzie, w tem nie ma nic hańbiącego?.. otóż domyślam się zaraz zkąd pochodzi prezent i popołudniu, nie mówiąc nic małej, idę do zamku i mówię do księżnej, która właśnie rozmawiała na dużym tarasie z panem Aleksandrem: „Księżna pani raczyła dać mojej córce piękny klejnot...“ A ona patrzy na mnie z tą