Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/218

Ta strona została przepisana.

objęcia. Za powrotem powiem mu, że jesteś tutaj i przyjedziemy po ciebie jutro rano.
— O! nie jutro, jeszcze niejutro, proszę cię, matko, — odparła młoda kobieta przerażona, ruchem wylękłego dziecka otulając się w kołdrę; — będę się zanadto bała... Jestem taka chuda, taka brzydka... a potem to, — wskazała na ranę poniżej lewej piersi, — doktór powiedział, że trzeba będzie jeszcze kilka razy zmienić opatrunek. A jeśli Ryszard, zobaczywszy mnie, przestanie mnie kochać, już mnie nie zechce?
— Ale moje dziecko, jak się dowie, żeś tutaj, nic go nie powstrzyma.
— To zostaw go w mniemaniu, że jestem jeszcze daleko, że zdrowie moje tego wymaga... Jest w tem zresztą, trochę prawdy.
— A jeśli zechce pojechać do ciebie?
— Wynajdziesz jakie małe kłamstwo dla powstrzymania go... i pozostawisz mnie tutaj przez kilka dni, w tym zakątku mojej młodości, gdzie on mnie poznał, pokochał, gdzie nabiorę sił, postaram się wypięknieć i stać się godną jej miłości.
W niedomówionych wyrazach, w ruchach jej odgadnąć można było jakby potrzebę oczyszczenia się przez odosobnienie i skupienie ducha. Zdawało jej się, że między białemi murami przytułku stanie się znów małą dziewczynką. A pani Fénigan zrozumiała ją tak dobrze, iż, nie nalegając więcej, rzekła:
— Stanie się jak zechcesz, moje kochane dziecko, nie martw się.
Wychodząc, zatrzymała się przez kilka chwil u przełożonej, by módz powiedzieć Ryszardowi, że ją