widziała i wytłómaczyć tem swoją, wizytę w przytułku. Siostrze Marcie, która sprawdzała rachunek przedsiebiercy przy łóżku drzemiącej starej zakonnicy, szepnęła:
— Zostawiam wam jeszcze naszą Lidyę na kilka dni; będę ją często odwiedzała.
Poczem, wsiadając do powozu, dodała:
— Do domu... biedna matka de Bouron bardzo jest słaba, bardzo słaba.
Stangret, dla którego słowa te były głośno powiedziane, uśmiechnął się pogardliwie z wysokości swojego kozła. Wiedział czego się trzymać, — człowiek z kolei opowiedział rano u ogrodniczki, że pani Fénigan wyszła z wagonu z młodą osobą bardzo cierpiącą, którą, przejeżdżając, zostawili w klasztorze w Soisy. I Ryszard nie domyślał się jeszcze obecności swojej żony w pobliżu, gdy wiedziała już o niej cała służba. W każdym domu liczniejszym dzieje się tak samo.