Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/225

Ta strona została przepisana.

I, wyglądając też oknem, wskazała mu ojca Sautecoeura, powracającego z dworca z synem. Była to także jedna z dobrze im znajomych postaci ten stary leśniczy, idący na spotkanie syna i wchodzący do lasu raz przez Uzelles, to znów przez Soisy, stosownie do zagajników, których miał pilnować. Syn Eugeniusza spędzał niedzielę w Pustelni, a w poniedziałek rano odprowadzała go żona, ojciec bowiem szedł z raportem. Wzruszający był widok tych dwóch olbrzymów przytulonych do siebie, idących wojskowym krokiem, ramię przy ramieniu, milczących.
— To syn Sautecoeura powrócił z pułku?
Uwaga ta doprowadziła Ryszarda do rozpaczy, albowiem wywołała w myśli ich obojga obraz młodego księcia, służącego w tym samym pułku, co chłopiec Eugeniusza. I stanął przed nimi, wykwintny, z głową ufryzowaną, jak u pięknej zalotnicy, i znów dławić ich poczęło ciężkie milczenie. Na szczęście zwróciła ich uwagę inna sylwetka: ojciec Jerzy, ze swoją sakwą i swoim kijem, siedzący w słońcu, wprost przytułku, na słupku przydrożnym, z którego strzepnął śnieg. Ryszard dziwił się, że taki starzec zdołał się zawlec aż tutaj w czas podobny.
— Zdaje się, że odgadł moją obecność w tym domu, — rzekła Lidya. — Ilekroć podniosę firankę o tej porze, jestem pewna, że go znajdę na tem samem miejscu.
— Ciekawa rzecz, doprawdy... ten żebrak przywiązany jest widocznie do ciebie, jak stary, wierny pies. Po twoim wyjeździe podnoszono go co rano pijanego przed naszą bramą. Zdawało mi się, że to ze