Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/229

Ta strona została przepisana.

kiedy mój ukochany ksiądz wyjdzie od Trapistów z Aiguebelle.
I oburzenie staruszka utonęło w śmiechu głośnym i szczerym, który udzielił się i innym siedzącym przy stole.
Gdy matka poszła do swego pokoju i obaj męzczyzni zostali sami w salonie, nastąpiły między nimi długie i poufne zwierzenia, do których przywykli od owej rozmowy śród pola maków. Młodszy odkrył całe swoje serce, ukazał całą słabość swoją, opowiedział o mękach, jakie wywołało ponownie pierwsze spotkanie.
— Zrozumiałem, że gdybym ją przywiózł, rozpoczęlibyśmy życie straszne... a przecież ja przebaczyłem, i to z całego serca. Cóż to jest zatem we mnie, co się buntuje, co nie pozwala? Ach! mój przyjacielu, nie powiedziałeś mi, że to będzie takie trudne.
Mówił chodząc, gestykulując żywo, wyrzucał zdania gwałtownie. Stary, również zdenerwowany, ale panujący nad sobą, poprawiał ogień na kominku.
— Znam to, przechodziłem przez to samo... Gdy moja Irena powróciła i gdy w nocy odnajdywałem na jej uśpionej twarzy, tu, pod oczami, w kącikach ust drobne zmarszczki, które się zarysowały zdala odemnie, jakby ślady pocałunków... jeśli ci się zdaje, że nie ogarniała mnie wtedy wściekłość... Ale miałem dobre słowo, podporę, przewodnika, którego tak bardzo pragnąłbym dla ciebie w tych ciężkich chwilach. Cérès przemawiał do mnie silnie, ostro, jak mówiłby do ciebie: „A więc tak! należała do innego, nie jest już własnością jednego męzczyzny. Ale czyja wina? Ty, któ-