— Jeśli mała się znudzi, może pani wejść do kościoła. Jest tam prześliczny rycerz z kamienia, — poczem, rozpromieniona, pobiegła na schadzkę.
Książe, przybywszy przed nią, w rogu sklepu pełnego kupujących, wybierał kolczyki, a przed kontuarem, obok niego, stało puste, przygotowane dla niej krzesło. Usiadła i, przytuleni do siebie, rozmawiali po cichu, migocąc kolczykami na czarnym aksamitnym kwadraciku, gdy dokoła nich dzierżawcy z Morsang, żeniący synów, przybyli całą gromadą, z krewnymi i znajomymi, targowali klejnoty weselne, śmiejąc się, dowcipkując, uzbrojeni w parasole, ubrani w wielkie kapelusze, tak że człowiek gotów był wierzyć, iż jest w teatrze „Palais-Royal“ na jakiej gwarnej farsie Labichea. Ale kochankowie nie mieli czasu bawić się tem otoczeniem. Indyanin wychodził tego wieczora na służbę nocną, wraz z całym personelem leśnym.
— O dziesiątej będę w Pustelni. Zostaw okno twego pokoju otwarte.
— O! błagam... nie, boję się.
— Czego? Twój mąż w Paryżu, stary powróci dopiero o szóstej rano. Chodzi tylko o to, żeby nie zasnąć, ale nam się spać nie będzie chciało. Pomyśl, całą noc sami, pierwszy raz.
Mówił do niej, dotykając ustami jej szyi, włosów, gdy ona przymierzała nowe klejnoty. Towarzystwo weselne wyszło. Właścicielka sklepu i jej siostra, — postacie średniowieczne, o twarzach zielonawych, rysach jakby wytartych, wytwory starej, wyczerpanej rasy, — zbliżyły się do księcia, kłaniając mu się do zie-
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/249
Ta strona została przepisana.