Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/252

Ta strona została przepisana.

pnia powozu i zapełniali paczkami, butelkami siedzenie tylne, kozioł i skrzynkę pod nim. Rozmowa teściowej z synową była typowo kobiecą, — poufne, czułe zwierzenia, przerywane drobiazgami gospodarskiemi, przystankami i targowaniem się z dostawcami.
Przed pasztetnikiem, gdzie panie kazały stanąć, by poczynić zamówienia na niedzielę, sędzia Delcrous, wyelegantowany, w rękawiczkach, z błyszczącą brodą i lśniącemi zębami, ukazał się u drzwiczek powozu. Od kilku miesięcy nie był w Uzelles i dziś właśnie, wchodził do pasztetnika, by zjeść naprędce śniadanie i pojechać najbliższym pociągiem do pań Fénigan, albowiem miał je zapytać o rzecz bardzo poważną i bardzo naglącą.
— W takim razie, wsiadaj pan do powozu i jedź na śniadanie do nas, — rzekła matka; a gdy usadowił się, uradowany, naprzeciwko pań, pośród stosu paczek, Lidya, nieco zmieszana wobec tego przyjaciela z dawnych czasów, spoglądała na małe stoliki za szybami, w głębi czarnego, zakopconego sklepu pasztetnika, i spytała z udanem zajęciem:
— To pan tutaj jada?
— Tak pani; mam tu dwa kroki z mojej kancelaryi. Trybunał jest na końcu ulicy, na tym małym placyku przy młynie.
Lidya oglądała się dokoła z roztargnieniem, nie przeczuwając, że ta miejscowość nabierze dla niej tak wielkiej wagi.
— Ten zakątek wydaje się paniom bardzo smutny? A cóż dopiero mnie... Dlatego też, licząc na