Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/255

Ta strona została przepisana.

wilcze zęby, rzadkie i zaostrzone, dodał: — Skoro pani wymówiła imię tej miłej osoby...
Powóz toczył się między lasem a stokami winnic. Woń kwitnącego głogu unosiła się nad drogą. Sędzia uznał, iż pora i miejsce stosowne są, dla jego zwierzeń: Sprzykrzyło mu się życie samotne, — panie przekonały się jaki to ponury i melancholijny kąt, to Corbeil, a jeszcze widywały je w dniu jarmarcznym. Niepodobna sobie wyobrazić zwykłej martwoty tego miasteczka, gdzie od godziny ósmej wieczorem wszystko jest zamknięte, zgaszone, gdzie na odgłos turkotu powozu przejeżdżającego przez ulicę Notre-Dame, mówi się na wszystkich piętrach: „Pan prezes wraca z trybunału... Omnibus z „Bel-Image“ jedzie na kolej.“ Ani resursy, ani salonów prywatnych, żadnej możliwej rozrywki po za pracą. Jedyna korzyść, — bliskość Paryża, niecała godzina drogi koleją, i możność jechania, kilka razy na tydzień na plac Vendôme, dla obejścia biur, by popierać sprawę awansu, któryby ułatwił dobry ożenek. W końcu sprzykrzyło mu się słuchać chłopca, oznajmiającego u pasztetnika Couverchela: „Obiad pana sędziego...“ A od czasu spotkania z kuzynką z Lorient, ta ładna, wesoła twarz, po której zmartwienia przeszły bez śladu, nie wychodziła mu już z pamięci. Eliza, zapytana poważnie pewnego wieczora, odłożyła odpowiedź do dnia następnego, a właśnie nazajutrz wyjechała. Po całych miesiącach oczekiwania, wahania, napisał do niej list bardzo szczegółowy, bardzo szczery, wyłuszczając jakie jest jego stanowisko, jakie ma widoki na przyszłość; a teraz błaga panią Fénigan, żeby zechciała przemówić za nim.