Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/258

Ta strona została przepisana.

najmniej młodszego. To był ów ksiądz zbuntowany, ów niepokonany szatan, którego pychę usiłowano złamać pięciomiesięczną, pokutą u Trapistów.
— Tam do licha! wikary Ś-tej Ireny nie wygląda na magnata...
Ta uwaga pana Delcrous była prawie mimowolna, tak dalece uderzył go kontrast tych dwóch, idących przez podwórko w pełnem słońcu sutan, z których jedna była równie lśniąca i czarna jak druga wytarta, rudawa, zszarzana. Ale ściągnięte brwi pani Fénigan, ton, jakim powiedziała: „To święty,“ położyły tamę łatwym żartom sędziego. Powstrzymał nawet wielką chętkę do śmiechu, gdy wikaryusz, skoro tylko drzwi do salonu zostały otwarte i lokaj ich zaanonsował, rzucił się naprzód, popychając, przewracając wszystko, by wejść najpierw. Nikt narazie nie zrozumiał, co ma znaczyć to hałaśliwe wejście; a gniewne spojrzenie, jakie mu rzucił zwierzchnik, do reszty zbiło z tropu księdza Cérès, który był taki pokorny, taki nieśmiały, nieświadomy praw towarzyskich do tego stopnia, że zdawało mu się, iż w świecie, podobnie jak na procesyi, podwładny musi zawsze iść naprzód, — dziecko z chóru przed dyakonem, dyakon przed księdzem, ksiądz przed biskupem. Tutaj, na nieszczęście, pomimo całego pośpiechu, nie zdołał przybyć pierwszy.
— Ot, i ksiądz proboszcz się rozgniewał, — myślał kłaniając się nieborak. — Uważajmy teraz przy wyjściu, żeby nie popełnić tej samej niegrzeczności.
Ta myśl, która go pochłaniała, nadała nieprzytomny wyraz jego jasnym oczom, błyszczącym jak dwie niebieskie plamy w tej czarnej, zawiędłej twarzy, — gdy