Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/263

Ta strona została przepisana.

od dwóch miesięcy zamieniali małżonkowie! W pierwszych czasach zwłaszcza, nieobecność i oddalenie, tak pomyślnie zazwyczaj oddziaływające, przeciwnie, podniecały zazdrość męża. Pod wpływem myśli, że książę był w Grosbourgu, że mogli się spotykać, widywać, Ryszard powtarzał w nieskończonych listach, pisanych charakterem nierównym, prawie nieczytelnym, scenę, która poprzedziła jego wyjazd. „Dlaczegoś go kochała?.. Przysięgnij, że go już nie kochasz.“ A Lidya przysięgała, zapełniała całe strony zapewnieniami, wyczerpywała wyrazy i zaklęcia.
Jednakże cudowna i urozmaicona przyroda algierska, a bardziej jeszcze niż ta przyroda, którego mieszczański wzrok Ryszarda należycie ocenić nie miał, łowy, zasadzki na dzikiego zwierza i długie wycieczki konne, a po nich głęboki sen pod namiotem, przywróciły w końcu równowagę Féniganowi, oderwały go od dręczącej idée fixe. Zmienił się ton jego listów, stały się pogodniejsze, równiejsze, jak głos rekonwalescenta. Pewnego dnia Mérivet napisał: „Jest lepiej.“ A Ryszard, po niejakim czasie: „Jestem zupełnie zdrów.“ Poczem niebawem nadszedł list, oznajmiający jego powrót na następny wtorek.
Siedząc na ławce, w ciszy i samotności parku, Lidya odczytywała bez końca ten drogi list, pełen czułych wyrazów i radosnych projektów. Dzień konał śród barw równie łagodnych jak atmosfera; niebo, przezierające przez gałęzie drzew, przechodziło z błękitu w bladą zieleń. Istna pora nadziei i wiary. Nagle, po za kępą drzew, tuż blisko, rozległ się gniewny