dwójnej tajemnicy. Główna rzecz, że pułkownik zwrócił mnie rodzinie, z urlopem, który mogę odnawiać bez końca.
Niewesoła ta moja rodzina. Księżna wiecznie w podróży, w sprawie tego nieszczęsnego spadku; jenerał coraz bardziej nieruchomy, podobny do tych postaci mitologicznych Wirgiliusza i Owidyusza, prześladowanych gniewem jednego z bóstw i zamienionych w drzewo lub skałę. Z każdą, godziną posuwa się wyżej bolesna pochwa z kamienia czy kory, która go dusi. Niezadługo będzie w nim żyła tylko głowa, a potem oczy, te ponure oczy, w których skupia się światło, jak zachodzące słońce na szybach okna mansardy. Myśl mu jeszcze służy, mowa także, ale używa jej jedynie dla określania cierpień swoich w rozpaczliwych wyrazach. Wszystko co mówi jest złośliwe, ostre, szarpie i kraje jak narzędzie chirurgiczne; zdaje się wszakże, iż i jego władze umysłowe przytępiają się, wiolonczela mistrza Jana nie łechce mu już nerwów tak rozkosznie, jak dawniej. Prawda, że mistrz Jan sam już ledwie dyszy; gdy do ciebie mówi, myślisz żeś głuchy, doznajesz takiego wrażenia jakbyś go słyszał z sąsiedniego pokoju. Może jego wiolonczela traci głos, jak on.
Wczoraj, popołudniu, rozmawialiśmy we trzech na tarasie nad brzegiem wody. „Zrób mi papierosa,“ odezwał się jenerał głosem skrzeczącym. Zwijając tego papierosa spoglądałem niewątpliwie na jego wielkie nieruchome ręce, pokurczone na jego kolanach jak zwiędłe liście. Rozdrażnienie jenerała się wzmogło.
„Co tak patrzysz na moje ręce? Nie są takie białe jak dłonie pani F...“ A zaledwie wymówił to nazwi-
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/267
Ta strona została przepisana.