Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/271

Ta strona została przepisana.

Załączam Ci szkic ołówkowy mego wielce dostojnego oblicza, zaczęty przez wielmożnego Brissaca, fałszerza z 50-go pułku dragonów. Jak widzisz, jest już bardzo podobny. Tylko skutkiem owego prawa subjektywności, o którem mówiliśmy kiedyś, a które zniewala mego grubego krawca, pomimo moich wszelkich napomnień, do robienia brzuchatych kamizelek swoim klientom, ten namiętny Brissac nadał moim oczom ogień swego spojrzenia, co zmieniło zupełnie wyraz mojej twarzy.
Widziałem tego nieszczęśliwego chłopca w dziedzińcu koszar, jak defilował przed szeregami wojska, gdy został skazany na ciężkie roboty. Ta ponura, i teatralna ceremonia degradacyi, śród ulewy, w otoczeniu czarnych murów, przemokniętych ludzi i koni, nie wywierała na nim, jak się zdawało, żadnego wrażenia. Gdy przeszedł przedemną, w mundurze zarzuconym podszewką do góry na ramiona, z głową podniesioną, uderzyły mnie zapatrzone w dal oczy jego, ich wyraz, świadczący, że myśl odbiegła daleko, — był o tysiąc mil od wszystkich galer i uśmiechał się z uniesieniem do tej, która go uczyniła przestępcą. Ten to ogień namiętny nadał mnie, — całkiem niesłusznie.
O! nie, w oczach naszego pokolenia niema ognia nieprawda, Vallongue? Nie zapala nas już ani miłość ani ojczyzna. Czyja wina? Ty, mój filozofie, myślicielu, mólu, pożeraczu książek, sądzisz, iż we mgle metafizyki niemieckiej utopiłeś ciepło swoje i swoje promienie; oskarżasz książki, że Cię zawiele nauczyły, wysuszyły zabardzo. Ależ w takim razie my, próżniaki, my, którzy nic nie czytamy, powinniśmy