Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/277

Ta strona została przepisana.

miny przerażone, ale nikt nie powiedział mu, co się właściwie zdarzyło.
— Kto to? — zapytał, ogarnięty nagle podejrzeniem, pod wpływem którego pobladły mu usta i roziskrzyły się oczy.
Delcrous spojrzał na niego zdumiony.
— Jakto, pan nie wie? Ależ to książę Ołomuniecki, nieżywy, jak przypuszczają, od dwóch czy trzech dni; położyliśmy go właśnie w tej samej pozycyi i na tem samem miejscu, gdzie go Aleksander znalazł dzisiaj rano.
Z polecenia sędziego, pisarz odczytał półgłosem Ryszardowi to, co mu dyktował właśnie dawny intendent pałacu.
„...Książe, wyszedłszy z Grosbourga w piątek wieczór, po obiedzie, nie powrócił do poniedziałku rano, to jest do dzisiaj; ale nikt w zamku się nie zaniepokoił, zwłaszcza przez pierwsze dwa dni, gdyż zdarzało się to już nieraz. Trwoga zapanowała dopiero w niedzielę wieczorem, gdy książę nie przybył na obiad wydany z powodu dziewietnastej rocznicy jego urodzin, na który zaproszono całe sąsiedztwo. Jednakże, nie chcąc przerażać księżnej, goście pozostali do późna, a młodzież odtańczyła menueta, wyuczonego specyalnie na tę uroczystość. W poniedziałek rano o świcie, enerał, który przez całą noc nie zamknął oka, posłał po pana Aleksandra i zwierzył mu się ze swego tajemnego niepokoju. Pan Aleksander uśmiechnął się przy pierwszych słowach.
— Ależ, panie jenerale, widziałem pana Charlexisa wczoraj... Widziałem go onegdaj.