Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/286

Ta strona została przepisana.

— Prawda, łaskawa pani, — rzekł Delcrous tonem skruchy — trzeba mi wybaczyć moją niezręczność; nadmiar szczęścia, pani pojmuje...
Gęste brwi pozostały zmarszczone. Wyraz szczęścia wydał się niestosowny tej matce wobec tamtej, naprzeciw której powracano syna na ciężkim wózku pogrzebowym.
Rozmowa została w porę przerwana oznajmieniem, że wzywano pana sędziego do Grosbourga; Aleksander, który przyjechał po niego, czekał w tilbury na gościńcu. Wzruszenie Lidyi wzmogło się widocznie na tę wiadomość, a gdy sędzia żegnał się z nimi Ryszard był pewien, że żona padnie mu nieprzytomna w objęcia.
Zaledwie zajął miejsce obok Aleksandra, Delcrous zainteresował się nanowo tajemnicą dramatu, który mu przypadło wyświetlić i zapytał o stan moralny mieszkańców zamku.
— Zdaje mi się, że księżna pani nie domyśla się jeszcze niczego, — odrzekł stary sługus oględnie... Co do jenerała, przyjął wieść o tem nowem nieszczęściu z wielką odwagą; kazał nam złożyć zwłoki w małym budynku, zwanym upiorem, do którego można się dostać, nie przechodząc przez zamek...
— A w okolicy, panie Aleksandrze, co mówią? co myślą? Czy opinia lekarzy zgadza się z opinią publiczną?
Pan Aleksander machnął ręką.
— Co mówią ludzie we wsi, widzi pan sędzia, możnaby się ostatecznie dowiedzieć. Ale co myślą, to rzecz inna.