Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/296

Ta strona została przepisana.

przeznaczony i że użył tego jako przynęty, jako gioźby dla otrzymania najpierw schadzki...
— Ach! mój Boże, prawda, przypominasz mi...
Dwa gwałtowne uderzenia dzwonu, dochodzące z dziedzińca wewnętrznego, przerwały mowę pani Fénigan.
— Lidya mnie wzywa, założę się. Salon musi być przepełniony... — Zrozumiała ruch syna. — Ale pierwej skończę ci moją historyę... A więc, w przeszły piątek, w dzień targu w Corbeil, biorę ze sobą Lidyę, która nie wychodziła od twego wyjazdu...
Matka ostrożnie opowiada spotkanie z księciem u jubilera, kładzie nacisk na bladość młodej kobiety, gdy wyszła ze sklepu, na jej wzruszenie, które aż nadto dowodziło, jak niespodzianą była ta przygoda, i, obawiając się ciągle wybuchu zazdrości u syna, dodaje:
— Jeśli Lidya nie wspomniała ci o tem w listach, to dlatego, żem ją o to błagała... Słyszysz, mój synu? Nie powinieneś mieć do niej za to urazy; to ja, ja sama tak chciałam...
Ale Ryszard nie wątpi ani chwili o prawdomówności matki, o uczciwości żony. Przypomina sobie tylko straszną a tak odmienną scenę, jakiej była świadkiem ta sama winnica, przed kilku miesiącami zaledwie. Co się to nie stało od owej pory, jaka zmiana zaszła we wszystkich ich uczuciach! Ryszard wziął poważnie stare, ukochane ręce matczyne i ze czcią poniósł je do ust.
— Nie obawiaj się, matko ukochana. Wierzę w Lidyę, jak w ciebie... ale, co mi opowiadasz, potwierdza wszystkie moje obawy. Wiem teraz, wiem...