Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/298

Ta strona została przepisana.

Co począć? Jak przyjąć to straszne wyznanie inaczej niż przebaczającem sercem i otwartemi ramiony? Czyż i on nie był również winnym? Czy nie mówił jej tyle razy, i jakim tonem rozpaczliwym: „Dopóki ten człowiek żyje, nie możemy być szczęśliwi... będę zawsze pamiętał o tem, że cię miał, zawsze obawiać się będę, że może cię jeszcze posiadać.“ Czyż może mieć żal do żony, że ich nareszcie oswobodziła? A jeśli w tej chwili czuł, że mu dusza wzbiera niepojętą radością, że te falujące łany dojrzałego zboża i drżącego owsa, rzeka, gorejąca w głębi niezmierzonej równiny i to niebo, i te drzewa, jeśli cały ten znany krajobraz olśniewał go, jak nigdy, czyż nie zawdzięczał to przeświadczeniu, że jest teraz jedynym, który pożąda tej cudnej istoty i będzie ją posiadał?..
Wtem usłyszał odgłos kroków cichych, szybkich, szelest muślinowej sukni. Lidya stanęła przy nim, zadyszana i taka blada...
— Jest Delcrous, — szepcze do Ryszarda, nie patrząc na niego, oparta o mur przy nim. — Wszystko się zmieniło, jak się zdaje, przypuszczają teraz zbrodnię... wpadli na trop...
Ach! jak te biedne blade usta silą się na uśmiech, mówiąc; gdyby byli sami w ogrodzie, jakże szybko przywróciłby im barwę i życie; ale słychać zgrzyt grabi we wszystkich alejach, stuk polewaczek o kamienne cembrowanie studni.
— Jaki trop?.. czy wiadomo?.. — pyta Ryszard tonem obojętnym, którym usiłuje ją uspokoić.
— Nie, sędzia nie chce nic powiedzieć. Zostaw-