Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/308

Ta strona została przepisana.

nie od pana samego, to przynajmniej od kogoś z otoczenia pana?
— Nie wpadło mi to na myśl, dlatego że jestto doprawdy zbyt łatwe podejrzenie i byłoby może sprytniej pomyśleć, iż księże, zabity gdzieindziej, został w to miejsce przeniesiony w celu bardzo zrozumiałym.
Delcrous uczuł, że jest pobity, i rzekł z całą szczerością:
— Rozumowanie trafne. Chcę wszakże zadać panu jeszcze jedno pytanie, na które możesz nie odpowiedzieć. Wobec znanej pańskiej zazdrości, coby się stało, gdybyś pan, przypuśćmy, wracając do siebie potajemnie przez bramę od strony lasu, znalazł się oko w oko z młodym księciem, wychodzącym o świcie z pańskiego parku? Czy nie sądzisz, że...
— Że zabiłbym go?.. Owszem, ma się rozumieć; i to jeszcze upoważniony przez prawo.
— Ależ, nieszczęśliwy człowieku, nigdy w życiu! Prawo... tak, przyznaję, ale tylko w razie schwytania na gorącym uczynku.
Słowa te wypowiedziane były z taką gwałtownością, że sędzia aż podskoczył na poduszkach powozu i że wydały mu się ostatecznem wyznaniem, jakie mógł uzyskać od tych przyjaznych zwierzeń. Teraz przyszła kolej na sędziego śledczego. A Ryszard, bardzo zaniepokojony, pytał siebie: „Co on zrobi? Co on mi ma do powiedzenia, że mnie przywiózł aż tutaj?“
Wjeżdżali w istocie do Corbeil, gdy światła pierwszych latarni gazowych drgały na Sekwanie w ostattnich odblaskach zachodzącego słońca. Olbrzymie kominy młynów parowych, papierni, wyrzucały od