W ranek słoneczny, cichy, bez najlżejszego powiewu wiatru, pod niebem, którego błękitu nie zakłócała żadna chmurka, koszono siano w Grosbourgu. Na długich trawnikach, okolonych balustradami z białego marmuru, ozdobionych wazonami i posągami, dwa szeregi kosiarzy schylały się i podnosiły w słońcu, i ani śpiew, ani rozmowa, ani nawet metaliczny zgrzyt kosy na kamieniu do ostrzenia nie przerywał tej pracy, którą można było wziąć za sianożęcie kolonii karnej, gdyby nie wspaniałe ramy, w jakich się odbywała.
Naraz krzyk ostry, rozdzierający, jeden z tych wrzasków ponurych, jakie dochodzą z ogrodów dla obłąkanych, przebiegł z jednego końca na drugi wielkiej posiadłości, od tarasów nad brzegiem wody do wjazdu na żwirowaną drogę przez pomnikową bramę, gdzie pozłacane emblematyczne pęki rózg liktorskich przypominają dawne funkcye wielkiego mistrza konni-
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/324
Ta strona została przepisana.
XIX.
ZASADZKA NOCNA.