Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/330

Ta strona została przepisana.

bramie Pacôme’a. Jak mnie tu panowie żywego widzicie z fuzyą w reku, nie wiedziałem, kogo ta łajdaczka, moja synowa, ma u siebie w pokoju. Spostrzegłem ja, że książę się koło niej kręcił; ale po scenie, jaką małej zrobiłem, sądziłem, że się to skończyło; a list, jak panowie zobaczą, poddawał mi inne nazwisko. Mokłem już od pół godziny, bo deszcz lał jak z cebra, gdy naraz słyszę szmer. Ktoś wyskakuje o dziesięć kroków od mojej kryjówki i ucieka. Ciemno było i mogłem go chybić, gdyby biegł dalej. Na nieszczęście zatrzymał się, by otworzyć parasol i wtedy strzeliłem! Męzczyzna postąpił kilka kroków bardzo prędko, poczem stoczył się do rowu i już ani drgnął, jak ugodzone śmiertelnie zwierzę. Wówczas poleciałem do domu. Mała udawała, że śpi, przykryta kołdrą po same oczy. „Wstań i weź latarkę, mówię do niej. Zabiłem twego kochanka, chodź, pomożesz mi go zakopać.“ Przelękła się, usłuchała natychmiast, zapewniam panów... Jeszcze owej chwili nie domyślałem się, kogo położyłem trupem. Najlepszy dowód, że gdyśmy stali oboje w rowie przy martwem ciele, zapytałem synowej: „Kto to? — Spojrzyj,“ odpowiedziała pocichu, opuszczając latarnię... Ach! panie jenerale, gdy zobaczyłem, com zrobił...
Rękawem kurtki mundurowej otarł czoło, oblane potem. Książe, śledząc wrażenie, jakie opowiadanie wywierało na panu Delcrous, zapytał leśniczego z całym spokojem:
— Czem strzelałeś?
— Śrutem.
— I trafiłeś gdzie?