Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/331

Ta strona została przepisana.

Nie dostał całego naboju... Tylko jedna dziura, tu, koło skroni.
Nastąpiła chwila okropnego milczenia, przerwana znów krzykiem matki, — zdawaćby się mogło, że zobaczyła ową ranę koło skroni. Poczem badanie rozpoczęło się ponownie:
— Mówisz, że padł wpobliżu Pustelni. Przecież nie tam go znaleziono?
— Złożyliśmy go najpierw w głębi jednej z jam, których jest tyle w tej stronie lasu i przykryliśmy cierniami i liśćmi. Gdyśmy powrócili do domu, przemoknięci do nitki, wpadło nam na myśl, żeby go z jamy wydobyć i położyć na murawie pod parkiem Féniganów. Mała trzymała latarnię; ja niosłem nieboszczyka na ręku, jak dziecko; jestem bardzo silny. Rzecz się stała tak, jak panom opowiedziałem.
Sędzia ze swego kąta zapytał z przebiegłą miną:
— Pocóż był ten parasol otwarty nad głową?
— Przypomniałem sobie, że pewna pani, którą znaleziono nieżywą w lesie Fontainebleau, przez tydzień leżała tak na jednem miejscu i nikt jej nie ruszył.
— A dlaczego pod parkiem Féniganów?
Santecoeur, wydłużając szyję, wyjąkał:
— To był złośliwy pomysł, panie Delcrous... myśl nikczemnika, za którą wymierzam sobie karę, spowiadając się z niej panu. Po tem, co zaszło między księciem a panią Ryszardową, można się było spodziewać, że oskarżą męża... Tylko muszę dodać, że ta myśl nie byłaby nigdy przyszła do głowy mojej syno-