Jenerał, który z wściekłością targał wąsy, podniósł oczy od listu do Vallonguea.
— Są tu jednak rzeczy, których sobie nie mogę wytłomaczyć... w jakim celu przyszedłeś tutaj?.. I dlaczego nie uczyniłeś tego wcześniej?
— Ach! kobiety, proszę księcia pana!.. Uległem proźbom synowej, która boi się męża jak ognia i chciała wszystko przed nim ukryć. Chłopiec też żył przez te kilka dni śród nas, nie domyślając się niczego. Jeździł do swego magazynu, mówił o tej sprawie w wagonie ze wszystkimi... a ja, łatwo się domyśleć, com przechodził! myśl, że człowiek niewinny siedzi przezemnie w więzieniu, że może będzie skazany... Nareszcie wczoraj, przy obiedzie, syn spostrzegł, żem odsunął talerz, nie jedząc, jak mi się to zdarzało często od kilku dni. „Ojcze, słuchajno, co ci jest?“ Nie mogłem już wytrzymać, zanadto mnie to dusiło, powiedziałem wszystko... Ach! biedne dziecko, myślałem, że padnie trupem od ciosu, jaki mu zadałem. Żona uklękła przed nim, nie spojrzał nawet na nią; zapomniał o własnem nieszczęściu. „Nie, nie... zajmijmy się najpierw ojcem. Ojciec zawinił, trzeba, żeby winę naprawił.“ Ach! takie chwile, co to za przejścia w rodzinie... Padliśmy sobie w objęcia, łkając. Przysiągłem mu, że pójdę tutaj dziś rano... i przyszedłem.
— Czuć w tem prawdę! — szepnął Delcrous.
— I wszystko zgadza się z tem, com przeczytał, — rzekł jenerał, jakby z żalem. — Tylko ta rana od śrutu, której śladu lekarze nie mogą odnaleźć w ule-
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/333
Ta strona została przepisana.