Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/345

Ta strona została przepisana.

dzieć żonie poprostu: „Sądziłem, żem wyleczony. Zdawało mi się, że wszystko się skończy wraz ze śmiercią i oto jestem zazdrosny o śmierć samą. Ponieważ ta pośmiertna litość w twojej duszy rozdziera mi serce, proszę cię, zrzeknij się jej... Jestem zanadto nieszczęśliwy. Myśląc tak, uspokajał się i stopniowo ten wielki wypoczynek niedzielny, jaki go otaczał, te niezmierzone i puste równiny, te łany zboża, co się ciągnęły złocistą, ruchomą falą aż do skraju lasu, przyniosły mu orzeźwiające ukojenie, doznał błogiego uczucia człowieka rannego, którego napojono, zdjąwszy mu poprzednio ciężki pancerz.
Jak długo pozostał na jednem i tem samem miejscu? Muzykanci przeszli i powrócili błyszcząc w słońcu medalami swemi i trąbami, potem przeszła i trzoda z folwarku, kilku żebraków, handlarz ze swoim melancholijnym okrzykiem: „gałgany, żelaztwo do sprzedania,“ mały garbusek z obuwiem, — wszystkie znane postaci gościńca. Nagle dwadzieścia małych dzwonnic, odpowiadając jedna drugiej, zadzwoniło na Anioł Pański, dzwony wzywające na śniadanie rozległy się głośnem echem w zamkach i w willach, a wtedy dopiero Ryszard, wstając, spostrzegł, że siedzi na cokole wysokiego krzyża żelaznego, wzniesionego na pamiątkę w miejscu, gdzie apopleksya poraziła byłego notaryusza z Draveil, ojca Fénigan.
Wspomnienie, bardziej zabobonne niż czułe, wskrzesiło w umyśle jego obraz zatarty tego ojca, którego znał mało. Czy to po nim wziął ten żar wewnętrzny, tę straszną chorobę zazdrości, co mu weszła w krew i ciało? Byłożby to dziedziczne u Féniganów jak du-