Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/37

Ta strona została przepisana.

ce; co do męża, którego gotowa była pokochać, widząc go zawsze z głową schyloną, ze spuszczonym wzrokiem, takim tchórzliwym, takim dzieciakiem, pomimo wielkiej brody, pogardzała nim, przyzwyczaiła się nie liczyć już na niego.
Zainstalowane w starym pawilonie młode małżeństwo jadało z panią, jak nazywano matkę. Siedząc na naczelnem miejscu przy stole, pani, starym zwyczajem, krajała potrawy, rozdawała herbatę, kawę, cukier, likiery. Po śniadaniu małżeństwo znikało. Matka, z początku, próbowała zatrzymywać synową, wtajemniczać ją w liczne obowiązki gospodyni domu, takie skomplikowane na wsi, obznajmiać z kradzieżą, szerzącą się wszędzie, w ogrodzie, w kuchni, na dziedzińcu, otaczającą całą posiadłość siecią oszustwa i kłamstwa. Ale Lidyę tak nudziło opowiadanie o wybiegach służby, Ryszard miał minę tak komicznie zgnębioną, przyczem plecy jego zginały się w kabłąk, — że matka wysyłała ich i, zrezygnowana, sama już liczyła swoje gruszki, zbierała opadłe owoce, śledziła podejrzliwem okiem niesione przez służbę kosze, i spustoszenia zrządzone przez koszatki, kradnące mniej niż jej ogrodnik, który na nie spędzał swoje przestępstwa. A w tem ciągłem zajęciu myślała jak dalece omyliła się na tej smukłej, ospałej istocie, którą spodziewała się kierować według swojej fantazyi. Pod pozorną metamorfozą Lidya pozostała dawną Cyganką, o gorącym temperamencie i duszy chaotycznej, niezależnej. Wspólne z mężem polowanie, łowienie ryb, pomaganie mu dorobienia nabojów zajmowało ją stokroć więcej niż szycie i haft.