Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/45

Ta strona została przepisana.

ulicy Montmartre i zachowali niezatarte wspomnienie o wielkim pokoju z wytartą, posadzką i zszarzanym dywanem.
Ale nazajutrz, powrót do Uzelles! Służba mówiła cicho, z wyrazem przerażenia na twarzy. Pani leżała chora, a czekała do rana. Przez tydzień nie zeszła do salonu, a jeśli przebaczyła ów wybryk Ryszardowi, między nią a synową zgoda nie nastąpiła. Lidya jednak parę razy odważyła się przypomnieć mężowi obietnicę ponowienia wycieczki; ale nieborak przerażał się tak komicznie, szepcząc: „Mama gotowaby z tego umrzeć!“ — że, litując się nad jego słabością, a i pogardzając nim także, młoda kobieta wyrzekła się tej zabawy, zarówno jak męża wesołego, rozkochanego, ożywionego odwagą i wolą, którego kochała przez jedną noc, jedną jedyną.
O jenerale i jego zapędach romansowych nie było już mowy. Ani listu, ani wizyty; myśl, że ten stary wiarus, o policzkach fioletowych, bawił się nią przez cały jeden wieczór, nie uznając, iżby warta była więcej, wydała się Lidyi tak dalece ubliżającą, że byłaby pragnęła zemścić się lub poskarżyć. Ale jak to zrobić z takim safandułą mężem jak Ryszard? Jeszcze jeden niesmak, po tylokrotnie już doznanych, jeszcze jedno wspomnienie do całego szeregu upokarzających lub smutnych, przechowywanych wraz z suknią od krawca paryskiego, złożoną w głębi skrzyni, tą suknią wieczorową, której już nie włożyła, na którą nie patrzała nawet, albowiem wzbudzała w niej za wielki żal.
— Czy pani już wie o nieszczęściu, jakie się zda-