rzyło w Grosbourg? — zapytała Rozyna pewnego wieczoru, zdejmując swej pani obuwie.
Jenerała, który był od pewnego czasu bardzo, chory, skutkiem trzymanego w tajemnicy upadku z konia, przywieziono całkiem sparaliżowanego do zaniku. Rozyna Chuchin dowiedziała się o tem od pana Aleksandra, dawnego intendenta w Grosbourg, który żył z renty w Uzelles i, wykrygowany, ufryzowany, pomimo wieku swego i czernidła, podbijał serca wszystkich piękności miejscowych. W obec tej ponurej wieści, tłómaczącej wszystko, Lidya uczuła już tylko litość dla bohatera, powalonego w pełni siły i ambicyi.
Przechadzając się z mężem po lesie w niejaki czas potem, spotkali na zielonej ścieżce nawpół zamknięte lando, w którem siedział zadumany wysoki starzec, cały siwy, nieruchomy, obok człowieka w okularach, z długiemi, kręcącemi się włosami.
— Jenerał, widziałaś? — spytał szeptem żony Ryszard, którego oczy, świetne, jak u myśliwego, nie myliły nigdy.
Jenerał z temi śnieżnemi wąsami, z tą woskowy cerą, z temi martwemi rękoma! Lidya nie mogła uwierzyć. Ale jak tu wątpić, skoro o dwadzieścia kroków od powozu szła tą samą ścieżką księżna, wsparta na ramieniu syna, księcia Ołomunieckiego, ładnego blondyna bez zarostu, o różowej cerze, mogącego mieć lat czternaście do siedemnastu? I ona była bardzo zmieniona od owego wieczoru w Operze, przynajmniej w tonie i obejściu. Przedstawiła kochanym sąsiadom księcia, swego syna, którego nazwano Charlexis, połączywszy imiona dziada i ojca, Charles, Alexis; a gdy nauczyciel, siedzący
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/46
Ta strona została przepisana.