Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/49

Ta strona została przepisana.

ryum Lidyi i nauczyciela. Na zakończenie wieczoru podawano kwiat lipowy, ulubiony napój pani matki, orzeźwiający gości przed wyjazdem śród nocy, i zdawaćby się mogło, że ta prowincya ze swem skromnem i regularnem życiem oddalona jest o jakie sto mil od Paryża.
Jakże odmiennemi były dla Lidyi posiedzenia muzyczne w Grosbourg! Odbywały się popołudniu w jednej z wielkich i wysokich sal przyjęcia na parterze, z obiciem w pasy zielone i złote, z boazeryami, datującemi się od Ludwika XIII-go, podobnie jak zamek, z drzwiami oszklonemi, wychodzącemi na obszerny taras, wprost wspaniałego, barwnego ogrodu francuskiego, gdzie w słońcu drgał życiem biały kamień posągów, wazonów, balustrad, ogrodu zakończonego i okolonego nieskończonymi szpalerami z drzew ciętych nakształt świeczników.
Od czasu choroby męża i śmierci ojca, która nastąpiła wkrótce potem, księżna nie mieszkała już wcale w Grosbourg, zatrzymana w Wiedniu i w Peszcie przez skomplikowane sprawy spadkowa, a w całym zamku wiał duch smutku i opuszczenia. Po pierwszych akordach fortepianu i wiolonczeli, rozbrzmiewających głośno śród pustki salonów, odzywał się na kobiercach brzęk fotelu na kółkach. Jenerał, który odzyskał pamięć, mowę, wszystkie swe władze umysłowe, ale skazany był, zdawało się, na wieczną martwotę fizyczną, kazał się przywozić tuż do fortepianu i godzinami całemi słuchał Bacha, Beethoven’a, Schumann’a. Często, śród gry, Lidya, rzuciwszy ukradkiem spojrzenie na na chorego, widziała, jak przechylał w tył głowę, usi-