łując powstrzymać wielkie łzy, cisnące się z pod zapadłych powiek; i za każdym razem, na widok tej niemej rozpaczy, tej wielkiej nędzy, która płakała nad sobą śród zbytkownego i melancholijnego otoczenia, serce młodej kobiety wzbierało rzewnym niepokojem.
O tem, co zaszło między nimi w Operze, ani on, ani ona nie wspomnieli jednem słowem. Niekiedy, gdy byli sami przy fortepianie, brał jej rękę i przez chwilę trzymał w swoich drżących dłoniach: a ta nacechowana niemocą pieszczota, taka niepodobna do brutalnego uścisku, jakim przez cały wieczór prześladował młodą kobietę, budziła w niej bardzo słodki żal. Łudził on ją przez czas długi, a poddając się, bez nieufności, uczuciu całkiem platonicznemu, mogła mniemać, że, gdy towarzyszy mężowi do Grosbourg, bywa tam jedynie dla chorego. Ale ten, pierwszy, zrozumiał co się dzieje, i uprzedził ją pewnego dnia ze złością:
— A więc mąż pani nie jest zazdrosny?
Lidya uśmiechęła się zalotnie.
— Zazdrosny? o kogo?
— O małego, do kroćset! Czy pani nie widzi jak włóczy się za panią, jak czycha na odgłos pani kroków na żwirze w alejach, nasłuchuje szelestu pani sukni na na zakręcie szpalerów?
Mówił z uniesieniem, jąkając się w tym napadzie zazdrości. Lidya usiłowała w śmiech to obrócić. Przecież to dzieciak jeszcze. Czyż, mając lat siedemnaście, myśli się o kobietach? Wydaje mu się cioteczną babką, napewno. Ale książę upierał się, potrząsał głową, zaciskając konwulsyjnie dłonie na martwych kolanach:
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/50
Ta strona została przepisana.