— Strzeż się pani, to chłopcu już nie pierwszyzna... Ma pełną szufladę listów kobiecych. Powiedz pani mężowi niech zażąda, by mu je pokazał... Ach, potwór! wcześnie zaczął, zna się na wykradaniu serc... Zresztą, jak mówi pan Jan, ma cavatę.
Mieć cavatę, w języku wiolonczelistów, mówi się o czarownym smyczku, za którego sprawą drżenie niskich nut udziela się słuchaczom, który gra zarówno na strunach, jak na fibrach. A mały miał cavatę i Lidya nieświadomie ulegała tajemniczemu urokowi.
Ostrzeżona usiłowała się bronić; ale jak sobie począć z tym dzieciakiem, przymilającym się, pieszczotliwym, który ciągle był przy niej?
Jeździli razem łódką, łowili ryby, a obnażone ich a miona stykały się w mokrych sieciach. Spędzali podczas polowania długie godziny pod drzewami na czatach, przytuleni do siebie, mówiąc cicho, śród drobnego deszczu jesiennego, spadającego po przez liście jak przez przetak. Małemu bywało zimno, — Lidya wtedy zarzucała na niego połowę swego dużego płaszcza. A przytem, i to ostatecznie wzmagało w niej uczucie bezpieczeństwa, Ryszard był zawsze w pobliżu i mówił o Charlexisie: „To nasze dziecko“..., nie spostrzegając, że słowa te za każdym razem odnawiały ukryty żal młodej kobiety, jej wieczne pragnienie macierzyństwa. Poczciwiec ten miał specyalny dar do podobnych niezręczności, zawsze pierwszy wychwalał rycerską dzielność księcia. „On wszystko potrafi!“, — zwykł był jeszcze mawiać. Lidya wszakże była w gruncie naturą szczerą i dumną, a to ją strzegło od banalnej zdrady. Żeby ją pokonać
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/51
Ta strona została przepisana.