Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/65

Ta strona została przepisana.

Podniosła do zakrzywionego, semickiego nosa flakonik z perfumami.
— Temat ten obchodzi panią przecież dosyć blisko, — szepnęła pani Fénigan.
I nagle, wybuchając żalem macierzyńskim:
— Ach! księżno, to wielkie nieszczęście, że mój syn spotkał syna pani.
Mała główka z żółtawemi włosami podniosła się z szyderskim śmiechem.
— Nie zechce pani chyba oskarżać Charlexisa o porwanie synowej pani? mój syn ma zaledwie lat osiemnaście; był jeszcze w szkole...
Tu otworzyły się drzwi i na tle szeregu pokojów ukazała się smutna, zapadła twarz jenerała, który oparł się z wysiłkiem o poręcz fotelu i powitał panią Fénigan temi hardemi słowy:
— A ja dodam, kochana pani, że nasze niewiniątko wyjechało, pożyczywszy 100,000 franków, które nas kosztować będą dwa razy tyle, gdy jego Danae chwali się, iż uciekła w tej jednej koszuli, jaką miała na sobie.
Gdy mówił, stare zwierciadło nad kominkiem odbijało drżenie jego długich wąsów, wykrzywionych strasznym uśmiechem, i ruch rozpaczliwy, jaki pan Jan, stojący za fotelem, zakreślał smyczkiem od swojej wiolonczeli. Pani Fénigan wstała z godnością i, wychodząc, rzekła;
— Niech pan życzy swemu synowi, aby się nigdy nie znalazł oko w oko z moim.
Jenerał zadrżał, ale księżna uspokoiła go.