nie przechowane, dwa rachunki z restauracji i hotelu, z owego wieczoru po Operze. Biedna Lidya, że też tak jej brakło rozrywek...
A teraz duża koperta, zawierająca miniaturę na kości słoniowej w puzderku i trzy listy, których pismo cienkie i drobne, pismo Charlexisa, poznał odrazu. Po pierwszych wierszach dreszcz nim wstrząsa, policzki jego oblewają się purpurą wobec piekielnego wybiegu, jakiego użył książę, by nakłonić Lidyę do wyjazdu, wykazać jej dokładnie całą ohydę jej istnienia między „grubym Bumbum“ a „panią Koszatką“, zbieraczką jabłek; w ten sposób przezywał Ryszarda i jego matkę. Ach! ten potwór, nic nie uszło jego uwagi, ani manje, ani zwyczaj powtarzania oklepanych rzeczy; a jak on umiał podniecać próżność młodej kobiety, jej pretensye do arystokracyi. jej gorączkę podróży i przygód, jak potrafił wmówić w nią, że ona się dusi na tym kawałku Sekwany między dwiema szluzami!..
I to Lidyę oskarżają, że ona nadużyła jego lat osiemnastu! Ależ on ma sto lat, ten młody książę, a nadto doświadczenie starej tancerki i rozpustnego świętoszka. O! nie, to nie ona go wykradła ani zepsuła, dowodem te listy... Ale, co to za dzieciak w tej miniaturowej złotej ramce, taki cudowny, jak utoczony, a cały nagi na kwiatach kobierca? Czyje to dziecko? Może ich... Ale kiedy? gdzie? jak? Lidya nigdy nie wyjeżdżała z domu... I biedny mąż, który przeboleć nie mógł swego zawiedzionego ojcostwa, bada, szuka, pyta tych rysów w miniaturze, tych złocistych, kręconych pukli, tych oczu, jak głaz zimnych, w mniemaniu, że to dziecko potwora. Nie, nie! to potwór sam.
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/75
Ta strona została przepisana.