Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/76

Ta strona została przepisana.

Ten portret dwuletniego Charlexisa to fantazya jenerała, który swego czasu kokietował nim panie, zachwycające się pięknością nagiego malca. Książe zaś, ofiarował ten medalion kochance, z tym samym celem, a w puzderku pod portretem umieścił list poufalszy, namiętniejszy jeszcze niż inne. Czytając ten list, Ryszard pobladł nagle, wstrząsany dreszczem nerwowym, czując straszny kurcz serca. Oczy jego przesłoniła mgła, przestały czytać, oślepione wewnętrznemi błyskawicami... Jad, jad zazdrości... nie znał go jeszcze, tego okrutnego, piekącego bólu. Lidya nieobecna, stracona, — dotąd nie widział nic po za tem; ale teraz myśli o tamtym, o tym, który mu ją ukradł, o ich upojeniach, o ich pieszczotach...
I biedny zazdrośnik czyta dalej. Nie chciałby, każdy wyraz rani go, pali; ale musi... to jak rozkoszna trucizna, którą, zniewolony trawiącą gorączką, pije, pije bez końca...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nieszczęśliwy wstaje, chodzi z wściekłością po pokoju, machając rękami, gotowemi druzgotać. Już się nie będzie mógł pozbyć widoku tej szkarady, którą mu wyobraźnia przed oczy nasuwa. „Ach! nikczemne książątko, ach! bandyta, dokąd on ją uprowadził? gdzie ją chowa? Gdybym mógł wiedzieć, mieć go tutaj, rzucić się na niego... masz, masz!“ I obcasem buta tłucze na proch medalion z kości słoniowej, w mniemaniu, że miażdży obnażone ciało, niweczy życie... Ale truciznę wypił, jad wsączył mu się w krew i nie da mu już spokoju.