dzić ją znienacka wołaniem: „Kochaj mnie, kochaj albo cię zabiję.“ Nareszcie, czując jak żona oddalała się z każdym dniem trochę więcej od mojego serca, powziąłem myśl zwrócenia się do męzczyzny, do tego, którego kochała. Nie wiem dlaczego łączyłem w umyśle moim miano artysty z wielkością duszy, wspaniałomyślnością, wyższemi pojęciami. Pewnego dnia zatem, powiedziałem temu panu poprostu: „Słuchaj pan... nasze siły nierówne... Czuję, że ona mi się wymyka, że bezwiednie zwraca się do pana... Dla pana to tylko miłostka, chwilowe zadowolenie... Dla mnie, to cale życie! Nie zabieraj mi jej pan, proszę pana... zostaw mi ją, idź sobie.“ On odpowiedział: „Dobrze, pójdę.“ Wistocie wyjechał nazajutrz, ale zabrał ją ze sobą.
„Com wycierpiał nie potrzebuję panu mówić, wiesz coś o tem; a w dodatku byłem sam, nie miałem matki, któraby mnie ustrzegła od szaleństw. Zrobiłem ich co niemiara. Najpierw postanowiłem pojechać do nich, zdecydowany zabić ich oboje; byli w Szwajcaryi, w Gersau, nad brzegiem jeziora Czterech Kantonów. Jakże smutnem wydawało mi się to jezioro, ciemne przez odbicie czarnych gór, spowite w żałobny całun nocy, wieczorem gdym wylądował o dwa kroki od jedynego hotelu. Moja żona i jej kochanek poszli przed chwilą do Kursalu. Wziąłem pokój wprost ich pokoju; słyszałem jak wracali wraz ze wszystkimi gośćmi hotelowymi. On mówił głośno w korytarzu swoim głosem śpiewnym, pieszczotliwym, ale miał jeszcze głos inny, którego dotąd nie znałem, a którym mówił w mieszkaniu, — ostry, twardy doszedł mnie niebawem, po przez ich drzwi zamknięte. Przez część nocy trzyma-
Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/83
Ta strona została przepisana.