Strona:PL Daudet - Mała parafia (tłum. Neufeldówna).djvu/93

Ta strona została przepisana.

— Są obelgi, których się nie przebacza, rany, które się nigdy nie goją, — odparł Ryszard głucho. — Człowiek znieważony mści się i uderza. Jestem za Shakespearem, przeciw Chrystusowi.
— Ach! tak, Shakespeare, Otello... Czytałem to, bom chciał się nauczyć, dowiedzieć, gdym był chory; ale on nic nie rozumie, ten wasz Shakespeare. Jego Otello to nie człowiek zazdrosny, to Murzyn, południowiec, namiętny, brutalny, nic więcej. Gdy zazdrość kogo ogarnie objawia się tem, że najłagodniejszego zamieni w okrutnika, wtajemnicza nagle najniewinniejszego we wszelką rozpustę, nadaje aniołom, dziewicom szatańską wyobraźnię i uczy wszystkich haseł zepsucia. Żeby Otello stał się prawdziwym, trzeba było, żeby weszła w niego, zamieszkała w nim zawistna i przewrotna dusza Jagona, jedynego istotnego zazdrośnika w całej sztuce... Genialny to pomysł, że autor zrobił z Otella Mulata, że nadał mu niższość rasy, brzydotę, kalectwo. U kalekiego kochanka zazdrość wydaje się naturalną; mniej się tłómaczy u męzczyzny, zbudowanego jak ty, kochany sąsiedzie.
Ryszard uśmiechnął się smutnie, — wszak i on był dotknięty kalectwem; ta nieśmiałość, z którą przez tyle lat małżeństwa nie mógł się uporać. Raz tylko, raz jeden w ciągu lat ośmiu ośmielił się kochać żonę z taką namiętnością, z jaką jej pragnął, i to jeszcze był wówczas podchmielony. A tymczasem tamten, ten młody potwór, wynalazca palących słów, świadomy wszystkich pieszczot... Ach! jakąż oni rozkoszną podróż poślubną odbywać muszą... Zerwał się gwałtownie i wy-