Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/114

Ta strona została przepisana.

okropna serya; od czasu do czasu, kiedy ognie elektryczne oświetliły tę część Paryża, widać było milczące oddziały zgromadzone na brzegach trotuarów, inne znowu posuwały się ulicą, tworząc swą zbitą masą jak ciemne jakieś pokrycie, zdawało się, że ludzie czołgają się po ziemi, tak wydawali się małymi wobec tych wysokich kolumn na placu Tronowym.
Siedziałem cały zmrożony, zatracony jakiś w tej nocnej ciemności olbrzymich bulwarów, kiedy ktoś do mnie powiedział:
— Chodźcie-no do ósmej kompanii... zdaje się dają tam koncert...
Poszedłem. Każda z naszych kompanii miała swój barak. Należący do ósmej był lepiej od innych oświetlony i napchany ludźmi. Świece, zatknięte na końce bagnetów, paliły się dużym płomieniem, przyćmionym czarnym dymem, który słał się też na głowach wszystkich tych robotników z twarzami ordynarnemi, zniszczonemi od pijaństwa, chłodu, zmęczenia i tego snu w postawie stojącej, od którego człowiek staje się bledszym i jeszcze bardziej zmęczonym. W jednym kącie spała markietanka z otwartemi ustami, skręcona w kłębek na ławce przed swoim stołem, zastawionym próżnemi butelkami i brudnemi szklankami.
Śpiewano.
Kolejką, jak wypadało z roli, panowie amatorowie wychodzili na estradę, sporządzoną naprędce w głębi sali, pozowali, deklamowali, drapowali się w swoje kołdry, na wzór tego, co widzieli w melodramatach.
Odnalazłem tam te głosy chrapliwe, drżące, które dają się słyszeć w głębi pasażów w dzielnicach robotniczych, pełnych krzyku dzieci, wiszcych klatek, bud ha-